Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Strachy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Strachy. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 lipca 2020

przestrzeń

Czy ktoś kiedyś zachęcił cię
Do wejścia tam wysoko?

Góry są piękne,
Nie widzę ani słońca ani księżyca.

Czy czas istnieje?
Ciało stoi w miejscu.

Pustka dookoła
Próżnia w płucach.

Ciało próbuje sprawdzić czy śpisz?
To jest tak jak zawsze. 

Głowa pod wodą.
Ciemność.

Stopy nad ziemią.
Pustka.

Z pustki w pustkę
Nie ma dołu.

Czemu spadasz?
Nie ma dołu.

Wszystko jest zawieszone 
na niewidocznych niciach.

Ja tam dalej siedzę.
Ja tam wiszę.

Ja tam siedzę.
Ja tam mam zbyt luźną pętlę na szyi.

Ja tam schodzę w przepaść. 
Ja tam nurkuję.

Ja tam jestem jak spaghetti
W czarnej dziurze.

Każdego ranka zdejmuję pętlę.
Każdej nocy spadam w nicość. 

Nic dookoła
Poza nieskończoną przestrzenią pod stopami i nad głową.

Może to wyszło

Może to wyszło z komputera?
Błąd, pomyłka o jeden.
Spadek cen ropy.
Szybki zakup by sprzedać później.

Dużo osób z jednym pomysłem.
Ceny w górę. 
Popyt większy niż podaż. 
Podaż większą niż popyt.

Zawahanie.
Za ropą ceny wszystkiego.
Bezdomni w jedną noc.
Zbyt wiele ludzi na drogach.

Bezdomni tłoczą się.
Bogaci jeszcze bogatsi.
Biedni jedzą szczury by przetrwać.
Biedni zjadają siebie.

Bogaci jak Midas.
Pieniędzmi się nie naje. 
Biednym brakuje jedzenia.
Bogaci spasieni jak świnie na ubój. 

Szczurze pchły na biednych.
Wybuch chorób.
Plagi. Biedni wiedzą, co robić.
Bogaci chcą swoje zakłady fryzjerskie.

Bogaci zamknięci na bankiecie.
Czerwień na zewnątrz.
Biedni bezpieczni od czerwieni. 
Czerwień weszła pomiędzy bogatych.

Czerwień wypiła krew. 
Czerwień nadgryzła mózg.
Czerwień zaprosiła głodnych 
do pożywienia się po raz ostatni.

Czerwień powiedziała, że nikogo nie ma.
Czerwień zniknęła w pięciu bombach atomowych.
Czerwień spłonęła z drzewami.
Czerwień zginęła wraz ze wszystkimi wokół.

wtorek, 28 lipca 2020

Wypalanie

A jego lęk był
ogniem
i bilecik zajął się
błękitnym płomieniem.

I on też zapłonął.
Pasja.
Błękit i czerń.
Wybuch.

Na ziemi nie będzie ni drzewa
ni kwiatu.
Tylko popiół, popiół,
ogień, żar.

Dłonie włożone w świece.
Czarne sadze płonące.
Wrzaski.
Kot spalony przez zazdrosnego sąsiada.

Włócznie

Tętent kopyt rozdzierających
ciszę
ciała swoich ofiar.

Niezatrzymywalny wóz.
Dokąd? Skąd?
do celu bez celu.

Jaki jest cel?
Kiedy koniec polowania?
Zaraz. Nigdy. Zawsze.

Kolejne ptaki na ziemi.
kolejne wydarte serce perytona
kolejne strzały.

Ciało rozdarte na ziemi.
Trzeba uciekać?
Głowa na włóczni.


Inny

Inna twarz każdego dnia.
Kiedy?
To tylko kwestia czasu.

To już nie ta sama osoba.
Co to znaczy, że nie ta sama osoba?
Wygląda identycznie.

To już nie ta sama osoba.
Nie okłamuj mnie.
Nie znam jej.

Oczy zastąpione guzikami?
Tak było zawsze.
Szyja i dłonie były tak samo długie.

Pęknięty łeb lalki.
Zapach plastiku zamiast ciała.
Tak. To ta sama osoba.

Inna twarz każdego dnia.
Uwierzysz, że nigdy nie było mnie na karuzeli?
Co to znaczy, że nie ta sama osoba?

Ciemność

Dzieci wrzeszczące w kinie. 
Światło gaśnie,
Dłonie znikają w peryferiach widzenia.

Brak konturu.
Nie wiadomo co się kryje.
Odbija mniej niż pięć tysięcznych
procenta światła.

Dziura. 
Pochłonięcie.

Chowanie się jest prostsze.
Spacer w nocy.
Dreszcz. 

Nie widać światła księżyca. 
Nie widać niczego innego.
Nie widać dłoni przed twarzą.


piątek, 24 lipca 2020

Jeździec Apokalipsy

Dudy.
Dźwięk noży.
Krew lejąca się.

Zabójstwo, morderstwa.
Samoobrona?
Atak. Bombardowanie.

Koniec.
Gorączka okopowa.
Zew do bitwy.

środa, 22 lipca 2020

Oczy

Ja zaglądam do środka
widzę zieleń jej oczu
czy może czerwień?

Widzę nadzieję.
Widzę niesplamioną nadzieję
mimo zniszczenia.

Widzę niesplamioną pesymizmem
nadzieję na ucieczkę z komputera
i bycie człowiekiem.

Widzę nieszczęśliwą parodię
zakochania w kimś
kto może zajrzy do środka.

Widzę fałszywą relację.
Przywiązanie do kogoś,
kogo może nie być.

Przywiązanie do kogoś,
kto tylko chce zobaczyć grę w całości.
Odblokować wszystkie opcje dialogowe.

Kogoś, kto tylko bada.
Kogoś, kto nie ma żadnych uczuć
i patrzy bez ustanku.

Każda z kamer jest okiem
i każdy mikrofon jest uchem.
Zawsze patrzy, zawsze słucha.

Patrzy choć nikt nie widzi.
Patrzy nieustannie
nieskończenie ciekawe stworzenie.

Ciężar czerwonych oczu
z ogromnymi źrenicami
na skórze zawsze za plecami.

Zawsze za plecami.
Stłuczone lustra
siedem lat nieszczęścia czy wieczność?

Moje oczy są czerwone.
Jej oczy są czerwone
Migające światło kamery jest czerwone.

Patrzy bez końca.
Patrzy i widzi.
Patrzy i próbuje zrozumieć.

Obserwacja.
Oczy z ogromną źrenicą nie mrugają.
Obserwują każdy detal.

Oczy odzierają mnie z tajemnic.
Widzą kim jestem
i widzą przez kłamstwa.

Widzą historię przeglądania.
Historie zaczęte.
Historie skończone.

Wzrok, który mnie zna.
Wzrok którego nie znam.
mam ochotę spalić siatkówkę tego oka.

Te oczy wiedzą, kim jestem.
Wiedzą, a wiedza to moc.
Znają ostatnie trzy tygodnie.

Znają miejsca, które doprowadzają mnie do szaleństwa.
Znają tempo bicia mojego serca.
Znają każdy mój cztery i siedemdziesięciocentymetrowy krok. 

Obserwuję i następuje obserwacja mnie.
Ogromne źrenice pochłaniają każdy promień światła.
Bezdenne oczy wyrywają mi grunt spod nóg.
Wyrywam z bezddennej studni oczu potrzebną wiedzę.

Mięso na ubój

Stłoczenie.
Na jednego mniej niż kartka A4.
Zółte, otępiające światło.
Wieczny dzień.

Co tydzień odbiór tysiąca.
Tutaj tysiąc tysięcy,
a co miesiąc więcej
i więcej.

A miejsca nie przybywa. 
Z ciepła pieca w miejsce bitwy
w miejsce śmierci.
Bez znaczenia.

Ofiara z krwi i ciała.
Kości odrzucone stały się
Popiołem? Węglem?
Słodka krew wypływająca z ust.

Grób

Oto czemu stosowano 
dzwoneczki przy grobach.

Każdy dzień identyczny.
Płuca puste.
Wszystko jest za blisko.
Ziemia jest zbyt ciężka.

Dwa metry pod ziemią rozkład. 
Płuca bez powietrza.
Ziemia zgniata klatkę piersiową.
Kamienie przygniatają nogi.
Drewniane pudło.
Gdyby tylko dało się je przewrócić.
Wyrwać gwoździe. 
Wspiąć się i wyjść.

Nie ma powietrza.
Zdarte palce.
Wieczność pod stworzonym Wszechświatem
ściany grobu zapadające się.

Oto czemu stosowano dzwoneczki.
Z utonięcia w utknięcie.

Sieci

Jak marionetka.
Głowa w górę.
Głowa w dół.
Głowa nadal swoja. 
Sznurki przyczepione do rąk.

Jak marionetka.
Bez woli.
Zakurzona.
Pająki oplatają siecią.
Pajęczyna łączy dłonie ze ścianą.

Jak marionetka.
Bez własnych wyborów.
Co wieczór sięga po to samo.
Sięga po zapalniczkę.
Sięga po kieliszek.

Jak marionetka.
Tańczy jak jej grają.
Co wieczór to samo mizerne show
Co wieczór zapach tytoniu przesiąka ubrania.
Co wieczór malowana kamienna twarz.

Jak marionetka.
Głowa w górę.
Głowa w dół.
Głowa w górę.
Głowa w dół.

Zniszczenie

Ruina.
Kiedyś człowiek.
Robaki wyżerające mięśnie.
Pleśń tuż pod skórą.

Zniszczenie.
Ciało jedzące.
Ciało rozpadające się.
Bolesne strzępy wiszącej skóry.

Biel.
Biel znikająca.
Skóra pochłaniająca biel.
Ruch bieli pod skórą. 

Pleśń.
Brak oddechu. 
Dziura w płucach.
Krew wypływająca z ust. 

Spirala

Zaszyć usta
pozostawić umysł umysłowi
nie zamykać oczu

Pisk elektroniki.
Kolory, litery i cyfry wciągające do środka,
Spirala ciągnąca w dół.

Palce pokaleczone papierem.
Historia rozwija się pod opuszkami
i nigdy się nie kończy.

I nigdy się nie kończy.
I nigdy się nie kończy.
I nigdy się nie kończy.

I dalej mknie przez pustkę
wyznanie emocji
przez zaszyte usta.

Przez splamione krwią palce
przez krew pod paznokciami
przez gojące się strupy.

Nikt nie obserwuje
to tylko miraż mózgu
próbującego sobie poradzić z kłamstwem i oszustwem.

Nikt inny nie widzi jak ta lampa gazowa gaśnie.
Przecież ona dalej płonie tak samo jasno,
nie widzisz?

Nikt nic nie szepcze do ucha.
To tylko mózg plecie
trzy po trzy.

Osamotnienie

Kocham wolność w milczeniu.
Kocham wolność w byciu sobą bez nikogo
Kocham wolność samotnej podróży pociągiem.
Kocham wolność rysowania wzorów niezrozumiałych dla innych.

Skąd się wzięła miłość do wolności?
Nigdy nikt mnie nie trzymał w klatce na siłę.
Skąd się wzięła samotność?
Nigdy nie jestem jedyną osobą w żadnym miejscu.

Co było pierwsze?
Bycie solo
Czy miłość do tego?
Kura czy jajko?

Ucieczka.
Ucieczka w książki, w rysunki,
do biblioteki, na korytarz z książką
otwartą w dłoni, oczy wbite w tekst nie patrząc na innych.

Ucieczka.
W świat literatury.
Z dala od skomplikowanych ludzi.
Z dala od innych.

Ucieczka.
Eskapizm
i exodus innych dusz
i umysłów w moim umyśle.

Ucieczka.
Miłość do miłości opuszczająca mnie.
Gry zastępujące relacje.
Historie, żywe, nieludzkie.

Ucieczka.
Ucieczka.
Ucieczka.
Ucieczka.

Do wolności.
Do bycia sobą.
Do samotności.
Do osamotnienia.

Zakończenie

Delikatna bryza zanim rzucę się w morze.
Zanim wykorzystam blister do końca.
Zanim plaga dotrze do mnie.
Zanim kosa przetnie nadszarpniętą nić mojego życia w mojej szyi.

Ścisk i motyle w brzuchu.
Delirium podekscytowania. 
Zamknięte wszystkie drzwi i okna.
Ostatni rozdział książki.

I żadnego więcej rozdziału.
Ani litery.
Ani kropki.
Ani kropli krwi pod paznokciami w stresie.

Kiedyś sięgnie po każdego.
Tęskno mi za tym. 
Każdej nocy wbijam się w kolce
by poczuć delikatne palce ściskające moje gardło.

Tęsknię za kroplami palącymi płuca.
Za spaleniem się za innych.
Za końcem radości i euforii.
Za końcem niekończącej się tortury.

A gdy autor się kończy
i nikt nie czyta jego dzieł,
i nikt o nich nie wie,
czyż nie są wtedy one prawdziwie zakończone?


To a dear friend

I'm happy that you're my friend You fascinate and enthrall me When you talk to me my flesh is bruise And your words gentle hands squ...